Pangalanes to niesamowity ciąg lagun, jezior, rzek. Długi na 600 kilometrów, oddzielony od Oceanu Indyjskiego ledwie mierzeją. Ludzie żyją tutaj podobnie, jak sto lat temu.
Dzieciaki bawiły się na plaży, dziewczynka wrzucała w wielkie fale spory, odłupany kawałek lakana – tradycyjnej dłubanki. Fale wyrzucały drewno znowu na brzeg. Wyławiała to i znowu wrzucała uciekając przed falami. Doskonale nam się współpracowało, zrobiłem 140 zdjęć, dziewczynka wyjątkowo naturalna i przybierała ciekawe, dynamiczne pozy.
Fotograf i modelka się nieźle nabiegali. Po wszystkim porozmawialiśmy. Inteligentna, kumata, chodzi do szkoły – od razu widać – inna rozmowa, a miała tylko 7 lat. Wysłałem ją do sklepiku w wiosce, mówię, kup sobie ciastka. Wróciła z ciastkami i mówi: niech pan patrzy: kupiłam ciastka. Szacun.
A ja dopiero za trzy miesiące na Pangalanes… Najlepszy teren na fotografię na Czerwonej Wyspie.