W Europie żyje jeden gatunek kameleona, w Azji dwa… na Madagaskarze kilkadziesiąt. W miejscowej tradycji kameleon uchodzi za zwierzę fady, czyli tabu. Malgasze panicznie boją się bezbronnych kameleonów. Za żadne skarby nie dotkną kameleona, nie mówiąc już o wzięciu go do ręki. Miejscowi wierzą, że to zwierzę pełne złych, brudnych myśli, zdolne do rzucenia uroku czy ściągnięcia nieszczęścia.
Niedawno fotografowałem kameleona, którego złapałem, gdy przechodził przez drogę. Niesamowicie skomentował ten fakt mój zaprzyjaźniony malgaski kierowca. Akurat byłem z nim w trasie. Powiedział, że kameleony, które żyją w lesie, są dla człowieka niegroźne. Taki natomiast, który żyje blisko ludzi, może być źródłem nieszczęścia. Taki kameleon żyje czasem wspólnie z ombiasa, czyli czarownikiem; mieszka z nim w jednym domu i ma w sobie siłę, która może zaszkodzić człowiekowi. Malgasze są niewiarygodnie przesądni. Obfitość przesądów jest tutaj ogromna, a związane z nimi opowieści często bardzo frapujące.
Za czasów Arkadego Fiedlera mieszkał w wiosce Ambinanitelo starzec przezywany przez innych Tanalahy, czyli kameleon. Miał problemy z poruszaniem się, idąc kiwał się w przód i w tył. Tak, jak kameleon, który kiwa się w przód i w tył, imitując liść poruszający się na wietrze. Staremu przypisywano cechy zwierzęcia i powszechnie się go bano. Ja z kameleonami nie mam problemów, w czasie jednego z rejsów lakana, tradycyjną dłubanką, wspólnie ze Zbyszkiem Sasem zabraliśmy na pokład pasażera na gapę, kameleona Gucia. Gucio uspokoił się na pokładzie dopiero wtedy, gdy dostał wiązkę trzciny. Ukryty wśród liści mógł płynąć spokojnie w przekonaniu, że nikt go nie widzi.