Pomimo, że Madagaskar leży blisko Afryki, to mieszkańcy kraju pochodzą z Malajów. Przypłynęli na wyspę około 1000 lat temu. Widać to po twarzach kilku plemion czy też w języku malgaskim. Nazwy liczebników są tu bardzo podobne do nazw indonezyjskich. Przybysze przywieźli ze sobą również zamiłowanie do ryżu. W górach na południe od stolicy mistrzami w budowie tarasów i w uprawie jest plemię Betsileo. Doskonale opanowali oni również irygację. Czynnością wykonywaną na polu przez mężczyzn jest „gonienie byków”. Na zalaną wodą ziemię wypuszcza się jak najsilniejsze stado. Młodzi Malgasze po dodaniu sobie animuszu bimbrem muszą siebie i byki wprowadzić w trans. Kilka godzin pędzą wspólnie w kółko po polu. Tak długo, aby powstała jednolita, błotna masa.
Flance hodowane są najczęściej na jednym z pól. Sadzeniem ryżu zajmują się wyłącznie kobiety. Nigdy nie robią tego mężczyźni, bo posadzony przez nich ryż dałby słabe plony. Według miejscowych wierzeń pole rodzi tak, jak rodzi kobieta. Podczas wzrostu ryż musi być plewiony, najczęściej ręcznie, rzadko wykorzystuje się do tego prymitywne narzędzia. Cała uprawa prowadzona jest zresztą tak, jak przed wiekami. Ukształtowanie terenu, brak maszyn i części zamiennych, bardzo drogie paliwo i tania siła robocza nie sprzyjają postępowi. Litr benzyny kosztuje na Madagaskarze znacznie więcej niż dzień pracy najemnego robotnika.
Liczba plonów zależy wyłącznie od ilości wody. Na poszczególnych terenach zbiory odbywają się od jednego do trzech razy w roku. Ryż jest składnikiem każdego posiłku, jest tu odpowiednikiem chleba i kartofli w jednym… w ogóle nie używa się w stosunku do ryżu słowa „jedzenie”. Ryż to ryż. Na wsi popularnym gatunkiem jest vary mena, czyli odmiana czerwona; bogata w witaminy, w smaku przypominająca nieco kaszę.