Fundacja Madagaskar. W szkole u Cześka Sadeckiego w Vohilava. Pomagamy!

Czesiek Sadecki to misjonarz werbista, którego domem od lat jest Madagaskar, dokładnie Vohilava, duża wieś w buszu.  Mimo, że jest pozbawiony prądu, dostępu do sieci komórkowej, lodówki, internetu i innych pozornie niezbędnych przedmiotów radzi sobie i żyje! W każdym roku szkolnym szuka finansów na naukę…

Fundacja Madagaskar. W szkole u Cześka Sadeckiego w Vohilava. Pomagamy!

Czesiek Sadecki to misjonarz werbista, którego domem od lat jest Madagaskar, dokładnie Vohilava, duża wieś w buszu.  Mimo, że jest pozbawiony prądu, dostępu do sieci komórkowej, lodówki, internetu i innych pozornie niezbędnych przedmiotów radzi sobie i żyje! W każdym roku szkolnym szuka finansów na naukę w szkole, internat i wyżywienie dla 40 katolickich dzieci z Jego rozległej parafii, po której poruszać można się wyłącznie pieszo. Odległości są na tyle duże, że tylko szkoła z internatem jest rozsądnym rozwiązaniem. Znam Cześka, przyjaźnimy się, wiem jak dużo robi dla miejscowych.Założona przeze mnie Fundacja Madagaskar będzie go długofalowo wspierać.

Założona przeze mnie Fundacja Madagaskar zbiera pieniądze dla dzieciaków z Vohilava. Na najbliższy rok szkolny 2013/14 brakuje jeszcze około 2.000.000 ariary, czyli około 3.000 złotych. Pieniądze te potrzebne są na opłacenie wspomnianego czesnego, internatu i wyżywienia dla dzieciaków. Jeżeli zbierzemy więcej, będzie na kolejny rok szkolny. Pamiętajcie o tym, że ktoś, kto mieszka w Polsce, nie jest w stanie wyobrazić sobie realiów, jakie panują na prowincji na Madagaskarze. W tym kraju instytucje państwowe działają wyłącznie w większych miastach. Szkoły państwowe na wsiach są zwykłymi chatkami, w których nawet kilkaset dzieci uczy zawsze jeden nauczyciel.  Oczywiście na zmiany. Oczywiście wtedy, gdy mu coś nie wypadnie.

W państwowej szkole zajęcia odbywają się nieregularnie.

To dla Polaka trudne do wyobrażenia, ale nauczyciel w szkole państwowej w buszu prowadzi lekcje około dwa tygodnie w miesiącu, bo inaczej zwyczajnie się nie da. Dlaczego? Ano dlatego, że jego wypłata nie ma nóg i do niego nie przyjdzie. Pan nauczyciel nie ma też konta w banku internetowym.  Gdy zbliża się pora wypłaty, nauczyciel wyrusza w wędrówkę do powiatu. W powiecie może jeszcze nie być pieniędzy. Wtedy melduje się u wujka czy u znajomych i wyjada im ich ryż. Gdy przyjdzie wypłata, musi się jakoś odwdzięczyć. Jak się odwdzięczy to wraca pieszo do wioski i coś w niej robi. Poziom nauczania w szkole państwowej jest w przybliżeniu zerowy.

W każdym kraju, na Madagaskarze podobnie, są dzieci, które są ponadprzeciętnie uzdolnione. Jeżeli dziecko ma pęd do nauki, chęć poznawania, a nie ma na to szans, to jest to dla takiego kogoś życiowa tragedia. Pomoc dla tych dzieciaków to tylko jeden z elementów działalności Cześka, który traktuje miejscowych zwyczajnie po partnersku. Czesiek cieszy się w okolicy tak dużym autorytetem, że nikt nie powie złego słowa, gdy idzie on na przykład popracować na ryżowisku. Praca w polu jest zarezerwowana dla prostych ludzi. Rzadko kto z dużą pozycją społeczną będzie się tu brudził, od tego są inni. Misja, którą prowadzi O. Czesław to ewenement. Czesiek jest samowystarczalny. Dzierżawi teren, na którym uprawia m. in. ryż i kawę. Część plonów sprzedaje, stąd ma pieniądze na utrzymanie siebie i parafii.

Często bywam w Polsce z pokazami o egzotycznym Madagaskarze.

Bywam też w szkołach. Bywa, że jakieś dziecko powie: „ale tam mają dobrze ci, co nie muszą chodzić do szkoły”. Wtedy odpowiadam poważnie i szczerze, że wiem, że w szkole nie zawsze jest lekko, łatwo i przyjemnie, ale dla dzieci, które do szkoły nie mogą chodzić, jest to największe marzenie, niedoścignione, żeby mogły do niej chodzić. Nic więcej już wtedy nie trzeba mówić, bo dzieciaki w lot łapią, o co chodzi.

 

Co robi dziecko, które na Madagaskarze nie chodzi do szkoły? Opiekuje się rodzeństwem, pomaga w polu, nosi drewno. Dzieciństwo tych dzieci, które nie chodzą do szkoły jest bardzo krótkie. Czesiek zwracał się wcześniej do dwóch dużych fundacji z prośbą o wsparcie swojej inicjatywy. Warunki, jakie usłyszał, były nie do spełnienia. Regularne wysyłanie fotografii dzieci, regularne raportowanie do Polski na temat każdego dziecka, produkcja i przesyłanie laurek etc, do tego potrzebowałby osobnego pracownika. W realiach buszu na Madagaskarze jest to absolutnie nierealne.

Na koniec o zasadniczej różnicy między Polską a Madagaskarem.

W Polsce każdy ma spore możliwości, państwo nie zabrania mu się uczyć i robić kariery. Na Madagaskarze człowiek pozbawiony pewnej sumy pieniędzy na edukację jest kompletnie bez szans. Bardzo trudno zrozumieć to będąc w Polsce, wyraziłem to bardzo delikatnie, rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna.

Środki, które nasza Fundacja Madagaskar zbierze na pomoc dla dzieciaków z Vohilava, trafią tam w 100%, tzn bez żadnych potrąceń. Pod koniec roku przywiozę z Madagaskaru zdjęcia, pokwitowanie od Cześka i opiszę co nowego u tego przesympatycznego człowieka i u jego podopiecznych. Żeby wspomóc Jego inicjatywę wystarczy wpłacić nawet najmniejszą sumę na konto Fundacja Madagaskar z dopiskiem „Czesiek szkoła”. Najbliższa okazja do przekazania środków będzie już w sierpniu. Podziękowania w imieniu małych Malgaszy, wielu z mocno pokręconymi losami, które prostują się w szkole.

Krótko mówiąc: widziałem już wiele dobrych i wiele słabych inicjatyw. Tego, co robi O. Czesław nie sposób nie doceniać. Wiem, widziałem z bliska, widziała też jedna z grup moich turystów- byli pod wrażeniem tego, co zobaczyli. Nie ma co odkładać tego na później, najlepiej przelej parę złotych od razu! Fundacja Madagaskar, konto złotówkowe:

36 1160 2202 0000 0002 3853 4117

Dopisujcie: „Czesiek szkoła”.