Pokazy multimedialne to fotografia, dźwięki, unikalne  przedmioty i opowiadana historia. W moich „one man show’s” konieczny element to odpowiedni klimat, widzowie chcą się nie tylko czegoś dowiedzieć, ale też dobrze bawić. Inaczej czytaliby encyklopedię. Pokaz to inteligentna rozrywka. Widz ma rozszerzyć swą wiedzę, ale też dać się ponieść opowieści, może nawet poczuć zapach malgaskich goździków i wanilii. Sama fotografia nie załatwi sprawy, realizuję więc malgaską ideę „opowiadacza” wygłaszającego kabary. Kabary wygłaszane tam przy okazji wszelkich uroczystych zdarzeń musi być przemyślane i zrobione z głową. 

Popełniłem już wiele kabary dla najróżniejszych instytucji. Dla klubów, stowarzyszeń zawodowych, muzeów, dla  festiwali podróżniczych, dla pracowników firm, uczelni, szkół a nawet dla najbardziej  wymagającej publiczności, czyli dla przedszkolaków. Wszystkie pokazy – sposób i zawartość – są dopasowywane do widza. Dzięki temu liczę zawsze na to, że zanim widz pójdzie spać, uzna, że nie opuszczając kraju, dobrze bawił się na Madagaskarze.

Na Madagaskarze czuję się jak w Ziembowym gnieździe w Szczecinie. Oznacza to, że realizuję na Czerwonej Wyspie wszelkie możliwe przedsięwzięcia. Bywam tam kilka razy w roku, biegle znam w mowie i piśmie język malgaski. Prowadzę tam m.in. autorskie wyjazdy. Nie mają one nic wspólnego z powierzchownymi programami, które nie nastręczają organizatorowi specjalnych trudów i prowadzą utartym szlakiem „wokół plaży i lemura”.